Alkoholizm to jak wiadomo rzecz straszna i szkodliwa. Nie tylko dla osób pijących, ale głównie dla osób ich otaczających. Jednak sztuka „Pijacy” w reżyserii Barbary Wysockiej wystawiana na Scenie Kameralnej Teatru Starego, po raz 51, rozbawiła mnie do łez. Z resztą nie tylko mnie, ale i zebraną tego dnia na Starowiślnej widownię. Usadowiona zostałam w trzecim rzędzie, więc mogłam sobie obserwować wszystko nie wytężając zbytnio wzroku. Obawiałam się trochę, że dramat napisany przez Franciszka Bohomulca jeszcze w epoce Oświecenia może być nudny ze względu na językowe różnice, ale na szczęście tak nie było. Sztuka została osadzona w latach 70-tych i tym samym była bardziej zrozumiała. Jak się okazało pije każdy i na różne sposoby, a już na pewno będąc gościem. A jeśli do tego trafi się na szczodrego gospodarza to sprawa komplikuje się jeszcze bardziej. A jeśli dodatkowo jest się osoba podatną na wpływ innych to upojenie alkoholowe murowane. A na drugi dzień wiadomo - kac różnego typu i rodzaju. Mimo wyluzowanej i „lekkiej” atmosfery został oczywiście przemycony morał. Alkohol może przyczynić się do straty wszystkiego co mamy, zaczynając od majątku, a kończąc na wielkiej miłości.
dzisiaj chyba sobie strzele kielicha ! a co ! przy Tlustym Czwartku mozna!
OdpowiedzUsuńOoo myślałam o tym przedstawieniu. Dobrze wiedzieć, że daje radę :)
OdpowiedzUsuńMnie nosi ostatnio na coś, nieokreślone coś, ale w określonym miejscu. Scena Ludowego pod Ratuszem! Ponoć niesamowite wnętrze i atmosfera.